Wycieczka w Tatry 12-21.09.2004 r.






pieczatki

12.09.2004 r.

O 21:56 ze wchodniego odjechał nocny pośpieszny do Zakopanego.

13.09.2004 r.

Już przed 7:00 byliśmy (niewyspani) w Zakopanem, skąd szybko udaliśmy się w stronę Doliny Chochołowskiej PKSem, aby potem zaliczyć podejście do schroniska liczone na 2h10min i zaraz wyruszyć na rundkę po szczytach wokół doliny liczoną na ponad 9h

Właśnie wysypaliśmy się z PKS u stóp Doliny Chochołowskiej

Schronisko w Dolinie Chochołowskiej tuż tuż... już na końcu tej polany, jeszcze tylko trochę pod górkę

Ania i Tomek w drodze na Grzesia

Widok na Słowację, w kierunku pd-zach od linii Rakoń-Wołowiec, ale nasza mapa nie sięga dostatecznie daleko, żeby powiedzieć, co to za szczyty/stawy

Pierwsze zdjęcie z Osłem, lokalizacja, jak wyżej (nieznana)

Niżne Jamnicke Pleso (Niżni Jamnicki Staw) uderza błękitem.

Vyżne Jamnicke Pleso (Wyżni Jamnicki Staw) lsni w słońcu.

Widoki na Ostry Rohacz z okolic Łopaty.

Druh Kukołowicz wspina się na coś, co sterczy nad doliną Chochołowską... [to złudzenie - w istocie schodzi - przyp. robiącego zdjęcie]

... ale Ania go wyprzedza! [patrz komentaż wyżej - przyp. robiącego zdjęcie]

A to jeszcze przed nimi... [raczej za nami - widok z okolic Łopaty na Wołowiec - chyba - przyp. autora]

... więc Ania rwie się do boju!

Regeneracja na Niskiej Przełęczy (przed szturmem na Jarząbczy Wierch)

To już za nami... perspektywa z Jarząbczego Wierchu na zachód, wzdłuż szlaku Łopata i Wołowiec
Pytanie I - kto siedzi w lewym dolnym rogu?

Koniec trasy się zbliża, będziemy schodzić ścieżką, która na zdjęciu biegnie w lewo... [perspektywa z Jarząbczego Wierchu w kierunku pn-wsch, wzdłuż szlaku Kończysty Wierch, a na lewo Czubik i Trzydniowiański Wierch]

... no, ale wcześniej trzeba cos zjeść! (a Ania, stara bimbrowniczka, musi też, jak widać, wypić)

Drugie zdjęcie z Osłem, ale droga, ktorą widać, prowadzi na Slowację, więc nie puszczę tam Osiołka [widok na Zadnią Raczkową Dolinę z okolic Jarząbczego Wierchu]

Coraz trudniej zebrać się do marszu...

... nawet najtwardszych ogarnia melancholia :-)

Tym optymistycznym zejściem do Doliny Chochołowskiej wreszcie trafiliśmy do schroniska.
Tak oto wreszcie i koniec zdjęć z Chochołowskiej. [na zdjęciu Jarząbcza Równień, po prawej Łopata, po lewej Jarząbczy Wierch]

14.09.2004 r.

Rano zejście z Chochołowskiej (2h), PKSem do Zakopanego, male uzupełnienie zapasów (by plecaki znów miały po 25kg), podwózka busem do Toporowej Cyrhli i 5h20min malowniczego marszu przez lasy, a następnie Dolinę Roztoki, plus ostatnie 40min podejscia 200m w górę wprost do schroniska w dolinie Pięciu Stawów. Niektórym (poza Michałem i mną) zeszło się na tym marszu prawie do 19:00 (czyli do zmroku). Brygada kuchcików (ja i Michał) z trudem trzymając się na nogach, zdołała jednak jeszcze przygotować posiłek regeneracyjny, za co im cześć i chwała :-).

15.09.2004 r.

Dziś musieliśmy pożegnać się z ładną pogodą - powitała nas mgła z widocznością na 20m i porywisty wiatr (Anię prawie zwiewało ze ścieżki). Poranna wycieczka w stronę Zawratu skończyła się więc dość szybkim odwrotem. Po południu mgła podniosła się trochę z doliny, ale jedynym szlakiem, który nie wiódł przez chmurska była wycieczka do Morskiego Oka i z powrotem (1h40min+2h), gdzie mielismy niekwestionowana radosc podziwiac niezrazone zla pogoda tlumy turystow.

Taka piękna pogoda powitała nas w dolinie Pięciu Stawów

Żarcie dla sześciu osób: 0,75kg klusek (tym razem, nie aldente), drugie tyle mielonki (przysmażonej), czy klopsików turystycznych, puszka groszku, puszka kukurydzy i z litr sosu (woda z groszku i kukurydzy, słoik koncentratu pomidorowego, dwa sosiki z torebki). Wszystko przygotowane na dwóch maszynkach w około pół godziny przez dzielnych kuchcików Michała i Mateusza było, mimo mało ponętnego wyglądu, ze smakiem pochłaniane przez wygłodniałą grupę w zaledwie kilka chwil.

Próba podejścia na przełęcz Zawrat, zakończona została z powodu zachmurzenia (na zdjęciu) i porywistego wiatru (którego nie widać)...

... a tak wyglądał odwrót.

50 metrów niżej nagle pojaśniało, ale za dziesięć minut wszystko wróciło do normy (mleko wszędzie - co to będzie?)

Jak na złość przez całe przedpołudnie chmury nie chciały jakoś ogarnąć Krzyżnego

Landscape z Doliną pięciu Stawów

Początek strumienia Roztoka (kto pamięta Rogasia?) wypływającego z Wielkiego Stawu Polskiego.

Jak widać pierwszego dnia na Pięciu Stawach nieźle wiało - może nie widać tego najlepiej, ale wiatr właśnie niesie pianę po jeziorze.

Ponieważ jedyny, niezachmurzony, szlak wiódł w stronę Morskiego Oka niespiesznie udaliśmy się w tamtym kierunku, choć, jak widać, niektórzy woleliby odpocząć w schronisku po wczorajszym, całodziennym marszu z plecakami (po znakach liczyl 7h20min). [podejście na Świstową Czubę]

Widok na schronisko w Pięciu Stawach, niestety niska przejrzystość powietrza ogranicza walory zdjęcia.

Michał zwrócony w stronę, gdzie, gdzieś tam dalej, powinno być Morskie Oko. [no, niezupełnie, bo patrzy ze Świstówki wzdłuż Doliny Roztoki]

My też patrzymy tam z nadzieją...

... a Druh postanawia nawet ruszyć tam z kopyta.

Morskie Oko puszcza już do nas oko. [z okolic Kępy]

16.09.2004 r.

Następnego dnia złej pogody nie było się w zasadzie gdzie ruszać, wieć Druh z Michałem poszli po zakupy do Zakopca, a reszta (poza zboczeńcem Maćkiem) odpoczywała.

Michał wyciąga rachunki - płacz i płać!

17.09.2004 r.

Wreszcie wyczekiwana poprawa pogody (utrzyma się już do końca) - i to z jakim skutkiem. Tego dnia ja, Michał, Barteki i Druh pokonali całą Orlą Perć (około 11h, 2h podejścia, 8h po szcytach, głównie na łańcuchach i 2h zejścia), a Ania z Tomkiem odcinek od Krzyżnego do Koziego Wierchu (koło 7h). Mi i Bartkowi udało się to nawet zrobić na tyle sprawnie, żeby zdąrzyć jeszcze wystać w kolejce nocleg w pokoju.

Panorama doliny Pięciu Stawów, z lewej Szpiglasowa Przełęcz, na prawo od niej Szpiglasowy Wierch.

Wodospad wieńczący Dolinę Roztoki [Siklawa]

Tu widać, jak niesamowicie pięknie położone jest schronisko w dolinie Pięciu Stawów - poniżej Dolina Roztoki, wszędzie wokół szczyty po 2000m. Niestety co, za cos - nie ma cieplej wody, ani gniazdek elektrycznych, a miejsca do spania brakuje w sezonie nawet na podlodze... [zdjęcie z okolic Żlebu pod Krzyżnem]

W drodze na Krzyżne Tomek zauważył, że jakieś słowackie szczyty znalazły się powyżej chmur - nie mógł takiej okazji przepuścić!

Jak widać Rysy również nad chmurami.

Ostatnia faza podejścia na Krzyżne (południowym stokiem) dawała niezły wycisk...

... ale z góry były niesamowite widoki!
Uwaga - następne zdjęcie z Osłem (Tomek się krzywi, bo wie, co będzie, jak zgubi Osła).

To wcale nie rafy koralowe, tylko trawa północnej stronie Krzyżnego - krajobraz taki ukazywał się nagle po wejściu na Krzyżne, co było niesamowitym wrażeniem.

Ania gotowa do zdobywania Orlej Perci (czerwony szlak)...

... Tomek będzie musiał zaraz ruszyć w pościg

18.09.2004 r.

Niestety Bartek musiał nas opuścić. Drug odeskortował go do Morskiego Oka, przez Szpiglasową Przełęcz (3h20min). Tomek z Anią skończyli Orlą Perć (koło 6h), Michał miał dość skał, więc wyruszył przez Zawrat do Murowańca, by potem zielonym i czerwonym szlakiem dojść do Doliny Roztoki i nią wrócić do schroniska, przez co gro czasu spędził w lesie (kolo 9h), a ja przez Zawrat na Świnicę, potem na Kościelec i powrót przez Kozią przełęcz (koło 10h), zaliczając przy tym ponad 1500m podejść i drugie tyle zejść.

Kwiat młodzieży polskiej od lewej:
- Tomek - przyszly socjolog z Warszawy, matex - najbardziej dbający o Anię uczestnik
- Bartek - przyszły architekt, studiuje we Wrocławiu - najsympatyczniejszy spotkany turysta
- ja - Osioł koronny (matex) - najbardziej krnąbrny uczestnik
- Michał - przyszły informatyk z Warszawy, o dziwo nie kończyl Staszica - najbardziej przydatny uczestnik
- Maciek - przyszły socjolog, matex, piwowar i wielbiciel glukozy - najmniej przydatny uczestnik
- Druh Tomek - przyszły socjolog, lecz o dziwo nie matex, lecz mat-fiz - najnormalniejszy uczestnik
- Ania przyszła pani prof. matematyki (z akcentem na trzecią sylabę od końca), oczywiście matex - najpiekniejsza uczesticzka

Na Orlej Tomek z Anią spotkali trójkę matexów z klasy równoległej (od lewej: Janek, Duku i Pokor)

Ania z Kasprowym w tle (i Giwontem na trzecim planie) [a na Skrajnym Granacie]

To wygląda mi na łańcuchy na Granatach...

... a to wydaje się być ich dlaszy ciąg

Ania i Kozi Wierch

Ania i Kościelec [oba zdjęcia z Zadniego Granata]

"Jak w zaciśniętej pieści pochować zamarłą..." Ania na tle Zamarłej Turni [alpinisci są na ścianie]

Czwarty matex do kolekcji spotkanych tego dnia - tym razem kolega z klasy Piotr Dittwald

Niestety Druh nie spisał się i nierozpoznał zakamuflowanej kolejki po pokoje, ale szybko zająłęm najlepsze miejsca na podłodze i spaliśmy całkiem kluturalnie (jak widać).
Hej, hej, hej! Hej, hej, hej! Inni mają jeszcze gorzej! (np. śpią na kamiennym tarasie przed schroniskiem) Ale nie da ukryć się, że są tacy, którym jest lepiej! (spią po pokojach)
Tak na marginesie jest to kolejne zdjęcie z Osłem.

19.09.2004 r.

Tego dnia Druh z Maćkiem ruszyli na Słowację przez Rysy, ale wiem już, że Druh tę lekkomyślność przeżył :-), natomiast reszta wycieczki przeszła sobie spokojnie do Morskiego Oka przez Szpiglasową Przełęcz (4h10min). Nie udaliśmy się na Wrota Chałubińskiego, bowiem na stokach po słowackiej stronie zalegały grube chmury i i tak nic nowego byśmy nie zobaczyli. Był to dzień zbierania sił do jutrzejszego ataku na Rysy.

Ostatnie spojrzenie na Dolinę Pięciu Stawów - widać też od lewej: Gładki Wierch, Walentkowy Wierch, Świnicę (to duże pośrodku), Zawrat (trochę się ukrywa, w końcu to przełęcz), Mały Kozi Wierch i Kozi Wierch (właściwy).

Zdjęcie z Osłem (w sumie nawet dwoma) i Anią na Szpiglasowej Przełęczy. Z boku widać, jak ubytki żarcia korzystnie wpłynęły na objętość naszych plecaków. [w tle Orla Perć, po lewej Krzyżne, po prawej Wołoszyn]

20.09.2004 r.

O 9:00 rozpoczynamy (ja, Tomek i Michał - Ania narzeka na kolano i pilnuje plecaków) z Morskiego Oka atak na Rysy (4h na gore, 3h w dol, 1100m w gore), co zajmuje nam około 2h w gore i druge tyle z powrotem. Wracajac budzimy nieklamana zazdrosc wsrod idacych pod gore. Nastepnie przerwa na herbate, zejscie ceprostrada i Tomek spaceruje dalej pieszo do Małego Cichego na zerówkę socjologów, a my wsiadamy w busa i do Zakopca. Następnie wizyta na Krupówkach (poczta, księgarnia :-), żarcie) i trzy godziny grania w wojne w Macdonaldzie czekajac na pociag do Warszawy o 22:30.

Zaraz zsunę się do Czarnego Stawu pod Rysami, ale chłopaki powiedzieli, że kamień jest zimny, więc nie będą się kłaść i cała dramaturgia spełzła na niczym.
Notabene już niedługo dojdziemy do Buli pod Rysami (2050m - dla porównania Morskie Oko 1400m, Rysy 2499m)

Na Rysach spotkaliśmy takiego oto przerośniętego wróbla (wróbel to to nie był - ale się nie znam, więc nie wiem co)

Tomek i Michał po Słowackiej stronie
To też jest zdjęcie z Osłem, ale gdzie jest Osioł???

Widoki z Rys (na Słowację)

Jak wyżej [widok na pn-wsch z Ciężkim Stawem]

I tu też [perspektywa bardziej na wschód - po lewej Ciężki Staw, po prawej Zmarzły Staw]

To też widok z Rys, ale przynajmniej na Polską stronę - Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko

W drodze powrotnej Tomek postanowił zrobić jeszcze raz tą panoramę, ale już bez przeszkadzajek w naszej postaci.
Choć trudno go dostrzec, tu też jest Osioł!

Na koniec dwa zdjęcia Morskiego Oka - klasycznie piękne...

... i artystycznie piękne

21.09.2004 r.

Uciekając przed załamaniem pogody już przed 7 byliśmy na centralnym, mogliśmy szybko wrócić do domku, wziąć gorącą kąpiel, wymyć się do czysta, niektórzy, prawdopodobnie, odespać, a już o 15:45 czekał na mnie trening :-)